Bajka dla Małgorzatki

Pewnego pochmurnego dnia, kiedy krople deszczu miarowo uderzały o ziemię, wygrywając pochwalny hymn na swoją cześć i cześć brudnych, postrzępionych chmur z których powstały, do pięknego ogrodu wpadło malutkie ziarenko przyniesione podmuchem ostrego wiatru. Padło między grządki, na których rosły wspaniałe róże, piwonie, malwy. Skuliło się między grudkami ziemi, aby przeczekać paskudną pogodę. Nazajutrz obudziły go ciepłe pocałunki promyków uśmiechniętego słoneczka. Przeciągnęło się, ziewnęło i nagle poczuło, że dzieje się z nim coś dziwnego. Wrastało w ziemię i równocześnie rosło w górę. Rozejrzało się. Z malutkiego ziarenka stało się kwiatkiem, ale nie takim wspaniałym jak te, które kwitły wokół. Był to taki mały, polny kwiatek: miał zielone nóżki, białą sukieneczkę i żółtą główkę, jak słoneczko, które uśmiechało się do niego z lazurowego nieba. Rosnące wokół kwiaty patrzyły na niego z wyższością, ale on niezrażony zapytał:


  • -Kim jesteście?


-Ja jestem Róża- odparła piękna, herbaciana róża, unosząc jeszcze wyżej głowę. -A to są Malwy ,Piwonie...


  • -A ja , a ja kim jestem? Czy wiesz?- zapytał mały kwiatek.


  • -Ty?- prychnęła z pogardą herbaciana róża. -Ty jesteś mały polny kwiatek, a nazywasz się po prostu Małgorzatka.


  • -Małgorzatka...- szepnął z zachwytem kwiatek.



  • -Małgorzatka , Małgorzatka- burknęła piwonia. -A cóż w tym pięknego? Spójrz lepiej na siebie. Żółta głowa, a w dodatku ta prosta, biała sukienka. Jeśli już tu jesteś, to sobie żyj, ale nas zostaw w spokoju. Nie chcemy mieć z tobą nic wspólnego. Jesteśmy szlachetnymi kwiatami...


Biedna Małgorzatka skuliła się pod wpływem tych ostrych słów. Tak bardzo chciała być kochana. Z natury pogodna, wesoła, chciała się śmiać, lecz teraz milczała, bo jak tu być radosną, jeśli się jest pogardzanym przez wszystkich. Nie tylko kwiaty nią pogardzały, ale wszelkie stworzenie. Żaden motyl, żadna pszczoła czy osa nie przysiadły na brzegu jej sukienki by opowiedzieć bajkę na dobranoc lub na przywitanie. Żaden ptaszek nie śpiewał o niej ani dla niej piosenek. Również ludzie nie zwracali na nią baczniejszej uwagi - ot, zwykły kwiatek , jakiego pełno na polach... Tylko słońce całowało ją zawsze na dzień dobry i dobranoc, wiatr bawił się w chowanego między jej drobnymi listkami, a ciepły, wiosenny deszczyk dostarczał ochłody.


I tak mijał dzień za dniem. Dla małej Małgorzatki szary, bezbarwny i nudny. Gdyby nie słońce, deszcz i wiatr nie miałaby po co żyć. Pewnego dnia zobaczyła nad sobą duży cień. Spojrzała w górę i aż oniemiała.


Przykucnąwszy na ścieżce, pochylał się nad nią młody chłopak. Jego wielkie niebieskie jak niebo oczy patrzyły na nią z czułością. Miękkie, ciepłe dłonie delikatnie dotykały listków.


  • -Moja maleńka , jaka ty jesteś piękna.


  • -Piękna?- powtórzyła cichutko ze zdziwieniem Małgorzatka.



  • -Tak, jesteś piękna w swojej prostocie. Twoja biała sukienka jest tak biała, jak pierwsze płatki śniegu. Twój uśmiech jest tak promienny jak słońce i sprawia, że wokół robi się przyjemnie, ciepło. Mam na imię Cyprek i chciałbym być twoim przyjacielem. Chcesz? Wydaje mi się, że nie jest ci tutaj dobrze w tym gronie dumnych kwiatów. Nie martw się! Codziennie będę przychodził do ciebie i już zawsze będę z tobą. A żeby ci nie było smutno, bo smutek nie pasuje do ciebie, zasadzę dla ciebie inne polne kwiaty...


Odtąd Małgorzatka nie była już nigdy smutna, bo miała wokół siebie przyjaciół - stokrotki, koniczynki , kaczeńce i inne polne kwiaty. A oprócz nich miała tego kochanego, najukochańszego przyjaciela - Cyprka - z którym nigdy się nie nudziła i który sprawiał, że na jego widok wykwitał jeszcze jaśniejszy uśmiech niż zwykle. Przyjaciela z którym byli zawsze razem, nawet jeśli go przy niej nie było. Bo żył w jej sercu i zawsze widziała wpatrzone w siebie jego duże, niebieskie oczy.


24.07.1986r.

Małgorzata Sawicka