"...nie może przyjść do Mnie"

wg.J 6,41-51


41Ale Żydzi szemrali przeciwko Niemu, dlatego że powiedział: "Jam jest chleb, który z nieba zstąpił". 42I mówili: "Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: "Z nieba zstąpiłem"". 43Jezus rzekł im w odpowiedzi: "Nie szemrajcie między sobą! 44Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. 45Napisane jest u Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. 46Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. 47Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto [we Mnie] wierzy, ma życie wieczne. 48Jam jest chleb życia. 49Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. 50To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. 51Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata".




Zapewne nieraz zadawaliśmy sobie pytanie, po tym jak zawiedliśmy sie na sobie, gdy stwierdziliśmy naszą nędzę i słabość: Dlaczego sakramenty jakby nie mają większego wpływu na moje życie? Często się spowiadam, zazwyczaj z tych samych grzechów, uczestniczę często we Mszy św. i nie widzę poprawy. Czy ta Eucharystia nie ma mocy?

Czyżby Bóg Ojciec mnie nie pociągał (albo za słabo) do Siebie?"

Jeśli przyczyna nie leży we mnie, to może w księdzu, który sprawuje Eucharystię? Skoro kazania mnie nie zmieniają (nie zmienia mnie również Ewangelia, którą usłyszałem przed homilią-sic!), to na pewno jest to spowodowane słabą jakoscią kazań!


Bikup Mediolanu - kard. Carlo Maria Martini uważa, że korzeniem nieowocnego uczestniczenia w Eucharysti "jest to nieprzyjmowanie Eucharystii jako Eucharystii, Paschy jako Paschy, a ponieważ Pascha stanowi szczyt Ewangelii, jest to więc nieprzyjmowanie Ewangelii jako Ewangelii." [1]

Nie traktujemy Eucharystii jako Eucharystii wtedy, gdy siebie stawiamy w centrum! Eucharystia jest traktowana jako podparcie i pomoc dla naszych zamierzeń. To my chcemy posługiwać się Jezusem dla zrealiaowania naszych planów. Eucharystię traktujemy jak rzecz. Postępujemy tak jakby skuteczność Eucharystii od nas zależała. Taką postawę mogą przyjąć zarówno celebrans jak i świeccy.

Kapłan sprawujący Najświętszą Ofiarę mógłby mieć pokusę, aby pociągnąć ludzi, ale wtedy to on będzie głownym bohaterem Mszy św. a nie Chrystus! To nie ksiądz czy chór parafialny ożywia uczestnictwo we Mszy św., ale Duch Święty! Co z tego, że kapłan włoży wiele wysiłku, aby ciągnąć za sobą ludzi, którzy i tak są zbuntowani, wrogo nastawieni i zapierają się jak wół kopytami, bo nie chce się ruszyć. Bez pomocy Ducha Świetego nic nie wyjdzie.

Grupą, która przyjęła skrajną postawę traktowania Eucharystii nie jak Eucharystii byli Koryntianie. Przychodzili na Eucharystię po to, aby się najeść i upić, nie zwracając uwagi ani na Chrystusa ani na potrzebujących (1 Kor 11, 17-24).

Biskup Mediolanu uważa, że ta postawa jest trudną do zauważenia ("trudność trzeciego czy piątego stopnia"), nie jest łatwo "przyłapać" się na takim właśnie traktowaniu Eucharystii. Ta postawa jest w gruncie rzeczy postawą ludzi, którzy budowali wieżę Babel - oni sami chcieli stanowić o sobie, Bóg im był niepotrzebny, bo nie wierzyli w Jego moc.

Aby Eucharystia była prawdziwa, musimy dostrzec potęgę i działanie Ducha Świętego w nas. Rozważanie potęgi działającego w nas Ducha Świętego na Eucharystii, mimo, że tego często niedosterzegamy, sprawia, że stajemy w prawdzie o Eucharystii i dzięki temu zwiększa się nasza gotowośc i otwarcie.

Tę prawdę zauważa również Jan Paweł II. W liście apostolskim NOVO MILLENNIO INEUNTE Jan Paweł II sformułował prawo duchowe, które nazwał "Zasadą pierwszeństwa łaski". W liście tak pisze: "Istnieje pewna pokusa, która od zawsze zagraża życiu duchowemu każdego człowieka, a także działalności duszpasterskiej: jest nią przekonanie, że rezultaty zależą od naszej zdolności działania i planowania. To prawda, że Pan Bóg oczekuje od nas konkretnej współpracy z Jego łaską, a zatem wzywa nas, byśmy w służbie Jego Królestwu wykorzystywali wszystkie zasoby naszej inteligencji i zdolności działania. Biada jednak, gdybyśmy zapomnieli, że bez Chrystusa "nic nie możemy uczynić" (por. J 15, 5). "

Papież kontynuuje: "Modlitwa sprawia, że w życiu towarzyszy nam świadomość tej właśnie prawdy. Przypomina nam nieustannie o pierwszeństwie Chrystusa i -- przez odniesienie do Niego -- o pierwszenstwie życia wewnętrznego i świętości. Kiedy ta zasada nie jest przestrzegana, to czyż można się dziwić, że przedsięwzięcia duszpasterskie kończą się niepowodzeniem, pozostawiając w sercu obezwładniające uczucie frustracji? Niech zatem także naszym udziałem stanie się doświadczenie uczniów, opisane w ewangelicznej relacji o cudownym połowie: "Całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili" (Łk 5, 5). W takim momencie potrzebna jest wiara, modlitwa i dialog z Bogiem, aby serce otworzyło się na strumień łaski, a słowo Chrystusa mogło przeniknąć nas z całą swoją mocą: Duc in altum! W czasie tamtego połowu to Piotr wypowiedział słowa wiary: "na Twoje słowo zarzucę sieci" (tamże)."

Co robić, aby "serce otworzyło się na strumień łaski"? Należy Eucharystię traktować jak Eucharystię: uwierzyć, że Jezus jest żywy i działa, bo zstąpił z Nieba, jest z Boga a więc ma moc; zaufać Duchowi Świętemu, że i On działa i ma moc nas zmieniać.


Swoją wieżę Babel budujesz całe życie. Może już tak długo siebie stawiasz w centrum, również na Eucharystii. Zmiana tej postawy bedzie trudna ("trudność trzeciego czy piątego stopnia"), ale konieczna, jeśli chcesz, aby coś się w twoim życiu zmieniło.


[1]patrz. Carlo Maria Martini, Ludu mój, wyjdź z Egiptu, WAM Kraków, s.33