DROGA KRZYŻOWA

Adam 'Lański' Polański



  I

Nienawiść i pycha
zwyciężyła Miłość
fałszem oskarżoną.

Ja jestem obłudnym
pocałunkiem
i cierpienia zwiastowaniem.

Zaparłem się
Prawdy,
o śmierć dla
Miłości
w ogłupiałym tłumie
wołałem.

Woda ręce obmywała
nie wyrok,
nienawiścią
strachem poparty
przypieczętowany słowami -

'Oto Człowiek'.

Tak dopełniało się
proroctwo przepowiadane
i pierwsze dwa srebrniki
w mojej sakiewce
zabrzęczały.

II

Długie lata
spędziłem w warsztacie
życia
nad balem ciosanym
grzesznymi słowami.

O poranku
podarowałem go Tobie
na drogę ostatnią.

Ciężar belki
całej z obojętności naszej
wrzuciłeś na ubiczowane ramiona,
ruszyłeś w milczeniu
spełnić kielich
przeznaczenia.

Zostałem wśród
tłumu ślepego,
któremu błogosławiłeś
Krwią Swoją
na kamienną drogę
spływającą.

W kieszeni zagrały
kolejne dwa talary
za solidną robotę
ciesielską.

III

Idąc ulicą miasta
obłąkanego
wypełnioną krzykiem złorzeczeń,
spoglądałem na zmagania
widowiska.

Kopniakami poganiana
sztuka odkupienia
upadła mistrzowsko
twarzą sięgając bruku.

Nie ma wytchnienia
dla tego przedstawienia
odgrywanego nieustannie
za grosze nasze
jak winy nasze
i dwa do kasy mojej.

Pokaz musi trwać dalej.

IV

Zajaśniała w tłumie
tylko dla Niego
odrobina nadziei
na twarzy matczynej
cierpieniem strwożonej.

Jak iskra radosna
dodała sił dla płomienia
w sercu gorejącego.

Zanikły krwawe mroki
przykrywające powieki,
kark umęczony
wyprostował się w pokorze.

Do stóp moich
przytoczyły się dwie monety,
gdy tylko ruszyłeś dalej.

V

Wypchnięty ze środka
oszalałego miasta
do Twoich nóg padłem.

Nie możesz tu pozostać
droga daleka
i ciężka,
nim się dokona
przepowiednia od wieków
głoszona.

Szorstki ciężar cierpienia
podniosłem na swoich ramionach
wytchnienie dając
umęczonej Miłości,
na kilka z ostatnich kroków.

Dwa srebrne krążki
rzucone z szyderczego tłumu
trafiły w twarz moją
zsuwając się za koszulę,
jak obojętność
bliżej ciała.

VI

Pojawiła się na drodze
przejęta cierpieniem
z sercem czystym,
jak płótno białym.

Wytarła twarz
Ofiary
złożonej za grzechy nasze.

Ulotne spojrzenie
gasnących oczu
błogosławiło jej na wieki,
gdy ręka żołdaka
szarpała za ramię
tulące do piersi
krwawy całun
na chuście pozostały.

Dwie chwile trwało,
jak dźwięki monet
mojej kiesy
gdym przeskakiwał
na kolejny kamień.

VII

Mozolne konanie
naszych wartości
ponownie dotknęło
garbatego bruku.

Ciężar brzemienia
pychy naszej przygniata ramiona
ciernie w skroń mocniej wbija.

Ktoś szarpie za ubranie
do przodu na śmierć
popycha,
lżeniem
do drogi w górę
przymusza.

Widownia zadowolona
naznaczona Krwią niewinną
poniżeniem,
składa się na następne
dwa srebrniki dla mnie -
akuszera cierpienia.

VIII

Ustąpiłem na bok
przed ciężkim Krzyżem
wleczonym przez Ciało
do ściany przyparte
na chwilę wytchnienia.

Tam Serce Wzruszone
płaczem niewiast
z litością wyszeptało -

'Nie płaczcie nade mną,
ale nad sobą i synami swoimi'.

Dosyć jeszcze oddechu
i koniec spełnienia już widać.

Nikt z tłumu słów nie usłyszał,
jak dzwony grzmiały
młoty mennicy bijące dukaty.

Dwa następne do mojej
skarbnicy.

IX

Niewiele sił już pozostało
w Ciele winami naszymi
przygniecionym
trzeci raz
pod Krzyżem ludzkich słabości
padającym.

Odwagi wśród gapiów
widokiem cierpienia
oniemiałych,
zabrakło do podniesienia
naszej nadziei
z kamieni ulicy.

Umarła przed Ofiarą.

Dwa pieniążki
niemi świadkowie
ostatniego sił wskrzeszenia
nim trafiły w ręce moje
brzęczały,
jak sumienie.

X

Stało się wreszcie
umęczenie dotarło
do kresu swojej drogi.

Na Miejscu Czaszek
Ciało poranione
odarto z resztek
godności człowieczego cierpienia.
Upodlenie
prawdziwie ludzki
wymiar zyskało.

Na śmiech szyderców
rzucających losy
o skromne odzienie
pokorne milczenie
wystarczyć musiało,
jak szelest zapłaty
dla kata -

po dwa dukaty.

XI

Nim słońce za chmurami
z przestrachu się skryło
trzecia godzina wybiła.

Miłość i Nadzieja
na przygotowane drzewce
rzucona haniebnie
kutym kłamstwem
dla pewności przybita,

wyniesiona w górę została.

Jeszcze wyżej dla świata całego
widok konania Niewinnego
przestroga błądząca
wśród tłumu
zdziwionego skończonym szaleństwem.

Przecież dobrze płacili
srebrem czystym
za Króla Żydowskiego.

XII

Z dwóch jeden tylko
poprosił o światło
na dalszą drogę,
które mu ofiarowałeś.

I nam Matkę Swoją
w godzinie śmierci
nadzieję.

Pozostały i monety
dwie z kilku ostatnich
za śmierć Twoją
wydane.

Jeszcze tylko usta
zwilżone octem
ostatnie słowo wyszeptały
tak 'Dokonało się'.

XIII

Ona czekała,
Matka tak czekać potrafi.
Serce struchlałe
boleścią przejęte
załkało jeszcze raz
ostatni.
Bok Syna
grot przebił
i krew,
i woda
z rany spłynęła.

Potem już tylko
w ramionach tuląc
martwe swe dziecię,
łzami rany śmiertelne
obmywała
i winy nasze
przyczyny tego cierpienia.

Dwa drobniaki
rzucone przeciw
Miłości i Prawdzie jedynej.

XIV

Niedaleko Golgoty
w ogrodowej grocie
Ciało złożono
zgodnie ze zwyczajem.

Na czas krótki.

Głaz ciężki u wejścia
wykuty z zapomnienia
wstydu oprawcy,
nie będzie przeszkodą
dla światła Nadziei
wskrzeszonej Miłością
Prawdy
i Słowem.

Dwa krążki potoczyły się zboczem
upadły wprost z dłoni
wisielca.

I dwa jeszcze pozostały
dla ciebie Bracie i Siostro moja
i dla mnie na wieki
ku przestrodze przed -

zwątpieniem.